Jedną z pierwszych decyzji nowego rządu było podtrzymanie mechanizmów mrożących ceny za energię elektryczną przez pierwszą połowę 2024 roku. Maksymalna stawka wynosiła zatem 412 zł/MWh netto dla gospodarstw domowych w ramach przyjętego limitu. Teraz, przy okazji informowania o bonie energetycznym, ujawnione zostały dalsze plany.
Sztuczne zamrażanie stawek nie cieszy się dobrą opinią branży energetycznej. Wielu ekspertów od samego początku podkreślało, że to rozwiązanie doraźne, które nie może funkcjonować zbyt długo, ponieważ długofalowo szkodzi gospodarce i rynkowi energii.
Rezygnacja z tych mechanizmów była przez ostatnie miesiące tematem aktywnej debaty, autorzy nowych przepisów wyjaśnili jednak, że jakkolwiek rozważano podjęcie takiej decyzji, na ten moment jest ona jedynym sposobem na zapewnienie wsparcia odbiorcom końcowym. Ostatecznie zapadły więc decyzje o zmianie w regulacjach i przyjęciu nowej maksymalnej stawki dla gospodarstw domowych – wyniesie ona 500 zł/MWh netto. Dla przeciętnego odbiorcy oznacza to wzrost rachunków za prąd o średnio 22%.
Zmiany, które zaczną obowiązywać od lipca 2024 roku, dotyczą również właścicieli instalacji fotowoltaicznych. Wbrew obiegowym opiniom, one również są uzależnione od prądu z sieci energetycznej. Wynika to z mechanizmu działania instalacji PV – wyprodukowaną energię kieruje ona do domowych urządzeń, a wszystkie nadwyżki oddawane są do sieci energetycznej.
Za przekazaną energię prosumentowi przysługuje rekompensata – w obecnie funkcjonującym modelu rozliczeń, net-billingu, opiera się ona o comiesięcznie ustalone stawki. Te zaś przez ostatnie miesiące spadały – w marcu 2024 roku wyniosły 249,12 zł/MWh.
Standardowa instalacja fotowoltaiczna, złożona z modułów PV i falownika, najczęściej oferuje autokonsumpcję na poziomie około 20%. Całą resztę oddaje do sieci – ostatnio w relatywnie niskich stawkach, zwłaszcza jeśli porównać je z kwotami, jakie inwestor musi zapłacić, kiedy kupuje prąd od dystrybutora.
Właśnie z tych powodów branża fotowoltaiczna jest obecnie świadkiem nowego boomu – magazyny energii stopniowo zyskują na popularności, a wszystko wskazuje na to, że będą one również kluczową częścią nadchodzącej edycji programu Mój Prąd.
Z magazynem energii jesteśmy w stanie powiększyć nasze zużycie własne, czyli procent energii wykorzystywanej na własne potrzeby – podwoić, a jeśli korzystamy też z pompy ciepła lub stacji ładowania EV, możemy osiągnąć nawet 80% autokonsumpcji. Wszystko to gwarantuje nam technologia przechowywania energii w stworzonych do tego magazynach. Mechanizm działania jest tutaj dość prosty – nadwyżkową energię, zamiast oddawać do sieci, zatrzymujemy dla siebie. Wieczorem, kiedy moduły produkują już niewiele prądu, nie musimy kupować energii z sieci, bo używamy tej z własnego magazynu. Wyższa stawka za energię elektryczną mniej się na nas odbija, bo i tak korzystamy ze swojego prądu.
Kolejną zaletą jest fakt, że od sierpnia tego roku prosumenci rozliczający się w net-billingu, będą mogli robić to w taryfach dynamicznych – nie w ramach comiesięcznej stawki, tylko godzinowej. Posiadając magazyn energii i inteligentnie nim zarządzając, można wówczas oddawać energię do sieci tylko wtedy, kiedy się to naprawdę opłaca.
Wszystko wskazuje na to, że przy obecnym kierunku zmian, nowi inwestorzy będą decydować się na instalacje fotowoltaiczne wyłącznie z magazynami energii – zaś istniejące instalacje powoli zaczną być uzupełniane o tę technologię.
Jak to zrobić? Najlepiej we współpracy z zaufanym partnerem – Memodo jest jedną z największych w Europie hurtowni fotowoltaicznych, a także wiodącym dystrybutorem i ekspertem w dziedzinie magazynowania energii elektrycznej. Działając na rynku już od 2013 roku, Memodo zapewnia instalatorom PV dostęp do szerokiego portfolio wysokiej jakości produktów i szkoleń z producentami, a także bezpłatnej wiedzy eksperckiej, przydatnej również dla przyszłych inwestorów.
Dowiedz się więcej na memodo.pl